Czasu nie można spróbować czy dotknąć, do czasu można jedynie delikatnie się zbliżyć. Czasu nie można zobaczyć, ale można go poczuć. Ludzie nauczyli się mierzyć czas, pilnować czasu, a niektórzy szczególnie uzdolnieni mogą go nawet kontrolować. Jednak zatrzymywanie czasu, cofnięcie się w czasie czy spojrzenie w przyszłość nadal pozostaje niespełnionym marzeniem ludzkości. Najbardziej tęgie umysły wszystkich epok i narodowości wymyślały i nadal wymyślają innowacyjne teorie i pomysłowe maszyny z nadzieją, że rozwiążą ten problem. Jednak minuty zlewają się w lata, lata w stulecia, czas płynie jak żółw lub leci jak z bicza trzasnął, uprzejmie pozwalając nam jedynie zastanowić się nad zawiłościami stosunków, pojęć i losów swojej nieskończoności.
Biorąc w ręce pożółkły pod wpływem upływu czasu dokument, który ponad sto lat przeleżał w ciemnej szafie, jeszcze nie czytając wierszy napisanych gęsim piórem już wiem, że trzymam w rękach nie tylko starą kartkę papieru, ale urywek czasu. Czas kryje się w każdej literze, w każdej kropce, w każdej części dokumentu. Wpatruję się w zawiłe pismo i zaczynam wyczuwać praktycznie niewyczuwalny zapach tej epoki, kiedy dla mojego prapradziada ten dokument był po prostu dokumentem tożsamości. Uświadamiam sobie, że znalazłem całkowicie antynaukowy, ale skuteczny sposób, żeby przenieść się do tych dawno minionych lat, przeniknąć do historii i czasów moich przodków.
Możliwe, że cały sekret mistycznego oddziaływania starego dokumentu na mnie tkwi w rodzinnych koligacjach, w tym, że mój przodek nosił to samo nazwisko co ja, że w moich żyłach płynie jego krew. Możliwe. Nie mniej wyraźnie odczuwa się tchnienie czasu podczas czytania starych książek, dokumentów archiwalnych czy kronik. Sedno sprawy tkwi tutaj nie w bezpośrednim czy pośrednim stosunku dokumentu do mojej osoby, a w tym, że w tych pożółkłych stronach żyje Czas.
Stare fotografie i portrety – w nich najsilniej można wyczuć tchnienie czasu. Patrząc na stuletnie fotografie dosłownie można przenieść się do dnia, kiedy twoi przodkowie zastygli przed obiektywem aparatu fotograficznego. Detale odzieży, spojrzenia, nachylenie głowy lub po prostu jakiś szczegół na drugim planie mogą czasem powiedzieć o tych czasach więcej niż kilka tomów archiwalnych dokumentów.
Czego przede wszystkim szukamy na tej fotografii? Własnej twarzy! Jest to podświadoma i niezauważalna reakcja. Staramy się znaleźć siebie na każdym grupowym zdjęciu, nawet jeśli wiemy, że zdjęcie to liczy ponad 100 lat i nie może nas na nim być. Analogicznie szukamy twarzy naszych bliskich, krewnych, znajomych… Żeby na starym zdjęciu zobaczyć nie twarze, a Czas należy po prostu usunąć z podświadomości ukochaną osobę, a wtedy możliwe będzie poczuć nastrój, kolor, a nawet dźwięk i zapach uchwyconej na papierze chwili.
Ta fotografia liczy 101 lat (wykonana 20.04.1915). Na zdjęciu znajdują rosyjscy i francuscy jeńcy wojenni w obozie Puchheim pod Monachium (Puchheim bei München). Gdzieś wśród nich znajduje się mój dziad Iwan Kasiak.